niedziela, 22 grudnia 2013

8. But right now I wish you were here

 
And I remember all those crazy things you said
You left them running through my head
You're always there
You're everywhere
But right now I wish you were here

***

Tamta noc nie należała do spokojnych. Mia obudziła się z rwącym bólem głowy i niespokojnie bijącym sercem. Lękliwie otworzyła oczy i rozglądnęła się po swojej sypialni, jakby bojąc się, że ktoś w niej może być.
- Oszaleję kiedyś- westchnęła desperacko i chcąc się uspokoić, spróbowała się zaśmiać. Niestety wyszedł z tego przymuszony chichot, który nie wniósł ani krzty opanowania do jej umysłu. Engel nie należała do ludzi lękliwych. Zresztą, gdyby tak było, to z pewnością nie żyłaby dalej na tym świecie.  Ale wczorajsza „wiadomość” skutecznie wypędziła z niej resztki odwagi. Mimo to, nie zamierzała rezygnować z tego, co zaczęła.
Życie i kariera Thomasa nie mogły się zakończyć w tak beznadziejny sposób.
 
***
 
Wielkie nadzieje zbyt często kończą się równie wielkim zawodem, zwłaszcza wtedy, gdy się tego zupełnie nie spodziewamy. Thomas doskonale o tym wiedział, nauczony życiowym doświadczeniem- nie tylko sportowym. Ale postanowił wtedy spróbować, mimo, że jakiś nieznany głos w jego podświadomości kazał mu to wszystko  jak najszybciej skończyć. Podobnie, jak Mia.
Dlaczego nie posłuchał?  I dlaczego, do jasnej cholery, bawił się teraz w głupie sentymenty? Przecież, gdyby powiedział prawdę…Gdyby wyznał, że…
Nie. Obiecał jej, że tego nie zrobi. Dlatego nie poszedł wtedy na policję, dlatego teraz  uparcie, mimo próśb adwokata, odmawiał zeznań.
Potrząsnął szybko głową, jakby chcąc wyrzucić z niej napływające myśli. Zarówno te, które przynosiły miłe wspomnienia, jak i te, które brutalnie uświadamiały mu, że najprawdopodobniej to początek jego końca.
Wciąż jednak nie rozumiał, kto był na tyle zdesperowany i wystraszony, aby zabić Hoffera. Tak, wystraszony, bo Thomas był pewien, że to morderstwo jest mocno powiązane z tym, w co chciano go wrobić. Nie udało się im wtedy, więc znaleźli nowy sposób.
Nawet nie wiedział, jak blisko prawdy są jego domysły. Zwłaszcza te dotyczące mordercy. Ten rzeczywiście wystraszony i zdesperowany mężczyzna siedział właśnie już drugą godzinę w gabinecie austriackiego związku narciarskiego, ciągle wpatrując się w jeden punkt. Wtedy, gdy pozbawił życia Hoffera nie był do końca świadomy, jak może się to na nim odbić.
Jedynym plusem był fakt, że nie zostawili go wtedy samego i sprytnie wrobili w to wszystko Morgensterna. Teraz wystarczyło,  aby dalej grał maskę niewinnego i szczerze współczującego. Tylko to było coraz trudniejsze. Dokładnie za dwa dni miał rozpocząć się Turniej Czterech Skoczni, wszystkie twarze będą na niego zwrócone. Coraz bardziej więc obawiał się, że nie wytrzyma tego wszystkiego. Już nie wytrzymywał dociekliwych pytań dziennikarzy i tego, że był pod stałą kontrolą. Jeden maleńki, nieodpowiedni krok i będzie skończony.
Głęboko odetchnął po czym ściągnął czapkę ze znaczkiem sponsora i przeczesał palcami swoje ciemne włosy. Krótkie, aczkolwiek stanowcze pukanie do drzwi wyrwało go z letargu. Otworzył je automatycznym ruchem i cofnął się nieznacznie w tył, gdy zobaczył kto też go odwiedził.
Gość najwyraźniej nie odczuwał tego samego, bo pewnym krokiem wszedł do środka.
- Przestań się nad sobą użalać!- warknął, po czym bez pytania usiadł na jedynym fotelu w pomieszczeniu.
- Nie użalam się- popatrzył mu prosto w oczy- Ty zresztą nie powinieneś być taki pewny siebie. Jeśli wpadnę ja, pociągnę za sobą również ciebie- wychrypiał niemal lodowatym tonem. Chciał mu pokazać, że wcale się nie boi, ale dobrze wiedział, że przez swoje ostatnie poczynania i wybory doskonale temu zaprzeczył.
- Nikt nie kazał ci go zabijać! Po prostu wykorzystaliśmy fakt, że jesteś tchórzem do tego, aby wykończyć Morgensterna!- wybuchnął nagle tamten i począł chodzić nerwowo wokół drewnianego biurka.
- Dalej nie znaleźliście tej dziewczyny?
Zaległa niezręczna cisza, która była jednocześnie doskonałą odpowiedzią na to pytanie.
- Nie. Ale trzeba to zrobić jak najszybciej. Ona za dużo wie i jeśli znowu zacznie się bawić w sentymenty wobec Thomasa, to wszyscy na tym ucierpimy. Pamiętaj- chwycił go za podbródek i zmusił do patrzenia mu prosto w twarz – Jedziemy na tym samym wózku.
 
***


Louise zacisnęła mocno palce na krawędzi telefonu, aż zbielały jej paznokcie. Nie miała odwagi tego zrobić. A przecież wystarczyło nacisnąć zieloną słuchawkę, aby uratować Thomasa.
Wciągnęła powietrze do płuc oczekując, że to przyniesie jej trochę spokoju. Zamiast tego do jej nozdrzy dostał się korcący zapach cytrusowych perfum Morgensterna, który swoje źródło miał w bawełnianej koszulce, leżącej na jej kolanach.
Teraz dopiero odrobinę się opanowała. Wtuliła policzek w materiał i zamknęła powieki, próbując wyobrazić sobie, że nic się nie zmieniło. Niestety brutalna rzeczywistość za żadne skarby świata nie chciała okazać się jedynie senną marą. To wszystko działo się naprawdę i Louise musiała się z tym pogodzić. Musiała się też pogodzić z tym, że gdyby nie jej słaby charakter i pieprzona miłość to paradoksalnie wszystko skończyłoby się lepiej. Dlaczego nie postąpiła wtedy tak jak zawsze? Rozważnie, bez emocji, jak profesjonalistka, którą przecież była. Dlaczego dała się ponieść dziwnemu ciepłu, które napływało do jej serca?
Wzięła jeszcze jeden, kolejny głęboki oddech i nacisnęła przycisk. Kilka sygnałów i usłyszała jego głos przesycony triumfem.
- Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz.
Skrzywiła się lekko i nerwowo wychrypiała:
- Robię to tylko i wyłącznie dla Thomasa. Macie go z tego wyplątać.

***
Krótko i trochę beznadziejnie, ale zważywszy na to, jakie zrobiły mi się tutaj zaległości to dobre i to. Myślę, że tym u góry wyjawiłam i podpowiedziałam bardzo dużo, co może trochę zrekompensuje wam czekanie i długość rozdziału :)
Chcę Wam wszystkim kochane życzyć spokojnych i udanych świąt, zresztą skoczkowie chyba już o to zadbali dzisiejszym i wczorajszym konkursem :)

[edit]
nie powiązujcie tego na dole z rozdziałem ;)
 
 


niedziela, 1 grudnia 2013

Ogłoszenie :)


Nie, nie. Nie zawieszam tego bloga, ani nic podobnego. Mam tutaj po prostu mały przestój, dlatego chętne czytelniczki zapraszam na trochę zwariowaną opowieść o pewnym diabełku, a właściwie diablicy na http://diabel-rogaty.blogspot.com/
Do zobaczenia na tamtym blogu :)