Gdy tylko wyszła na zewnątrz, owiało ją
lodowate powietrze, a w policzki zaczęły uderzać marznące płatki śniegu,
sypiące nieustannie. Adrenalina buzująca jej krwi sprawiała dotąd, że nie
odczuwała bólu promieniującego z posiniaczonych żeber. Teraz jednak skóra w
tamtym miejscu zdawała się jej palić żywcem, a po chwili zobaczyła przed oczami
dobrze jej znane czarne plamy. Sunąc nogami po oblodzonym chodniku, dotarła do
najbliższej ławki i usiadła na niej z niemałą ulgą. Doskonale wiedziała, że
powinna uciekać stąd jak najdalej, póki Innauer nie zorientował się o jej
ucieczce. Nie miała jednak siły wstać, bo przy każdym, nawet najmniejszym ruchu
kręciło się jej niemiłosiernie w głowie. W głębi duszy czuła nieopisaną chęć,
aby wybuchnąć płaczem i poczuć czyjeś ciepłe, troskliwe ramiona. Po kilku minutach dostrzegła starszą kobietę,
która szła niezbyt szybkim krokiem w jej stronę. Nie miała czasu na
zastanawianie się i rozważanie, czy jest godna zaufania, więc zaryzykowała i
podeszła do niej, starając się ukryć przeciętą wargę w kołnierzu kurtki.
- Przepraszam- nieśmiało zagaiła, a
nieznajoma popatrzyła na nią z nieukrywanym zainteresowaniem- Czy mogłabym
pożyczyć od pani telefonu? Tylko na jedno połączenie, błagam.
Kobieta ponownie zerknęła w jej stronę,
a Louise pomyślała, że chyba rzeczywiście musiała żałośnie wyglądać, bo już po chwili
trzymała w dłoni urządzenie. Drżącymi palcami wybrała numer, choć nawet nie
była pewna, czy dobrze go zapamiętała. Jeden sygnał, drugi…
-Halo?
- Mia! Musisz mi pomóc!- krzyknęła
desperacko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zwraca na siebie uwagę.
Jednak w tamtej chwili wcale się to nie liczyło. Chciała znaleźć się jak
najdalej od tego miejsca. Za wszelką cenę. Mięśnie miała napięte do granic
możliwości, gdy czekała na odpowiedź tamtej.
- Spokojnie- głos Engel o dziwo był opanowany i rzeczowy. Nie dała po
sobie poznać, że z pewnością nie jest zadowolona z tego, kto dzwoni. I szczerze
mówiąc Lousie wcale się jej nie dziwiła. Zniszczyła im wszystkim dotychczasowe,
szczęśliwe życie, zamieniając je w ciągłą walkę. Nie chciała tego, naprawdę.
Chciała… Chciała tylko tego czegoś, o czym czytała w romantycznych książkach, o
czym słyszała w ckliwych piosenkach. – Gdzie jesteś?- zapytała po kilku sekundach
rudowłosa, a jej nierówny oddech stał się teraz doskonale słyszalny.
- Na Innestadt- szepnęła, dla pewności
rozglądając się wokół, jakby sprawdzając, czy podała właściwą nazwę dzielnicy. W
Innsbrucku znała jedynie te miejsca, które zdążył pokazać jej Thomas, w których
spędzali wspólnie czas. Niemiłe ukłucie w sercu przypomniało jej, że to
przeszłość, bardzo brutalnie przemieniona tylko we wspomnienia.
- Będę za kilka minut, nie ruszaj się
nigdzie!
Dźwięk zakończonego połączenia wyrwał ją
z chwilowego letargu. Podała telefon stojącej obok niej kobiecie, próbując nie
patrzeć jej w oczy.
- Mogę jakoś pomóc?- zapytała.
Pokręciła przecząco głową i na drżących
nogach odeszła kilka metrów tak, aby być mniej widoczną dla przechodniów.
Zmarznięte dłonie zaczynały jej drętwieć, toteż wsadziła je do kieszeni kurtki
i dla otuchy zaczęła nucić pod nosem wesołą melodyjkę. Nic nie było jednak w
stanie wyprzeć z niej wyrzutów sumienia, które gromadziły się z nieustającą siłą.
To, co usłyszała w mieszkaniu Innauera przerosło jej wyobrażenia.
To ona była winna temu, co stało się z Thomasem! Ona! Bo pragnęła
poczuć się kochana i dopuściła do głosu coś innego poza zimnymi kalkulacjami.
Minuty zdawały się jej płynąć bardzo
powoli i kiedy miał już tak po prostu beznadziejnie się rozpłakać, poczuła na
ramieniu czyjąś dłoń.
- Chodź- Mia podniosła ją za ręce ze
śniegu i podtrzymując ją mocno doprowadziła do samochodu. Louise sama nie
wiedziała, kiedy zdążyła się rzucić w ramiona Engel. Ta najpierw niemal
zdrętwiała z zaskoczenia, o czym świadczyły jej napięte mięśnie i nierówno
bijące serce. Po chwili jednak objęła ją z troską, szeptając tuż przy jej uchu:
- Już dobrze, Louise, już dobrze…
Wnętrze samochodu było przyjemnie
ciepłe, a fotele miękkie dla jej posiniaczonego ciała, jak najlepsze łóżko.
Przymknęła powieki, podczas gdy ruda odpaliła silnik. Nie zadała jej dotąd
żadnego pytania, co było nie tyle dziwne, co wręcz irytujące.
- Mia- wychrypiała, na co tamta
przemknęła po niej wzrokiem. Wzięła więc głęboki oddech i zacisnęła mocno
dłonie w pięści – Ja wiem, kto zabił Hoffera.
***
Tej nocy w mieszkaniu Andreasa Koflera
światło paliło się do późnej nocy, a właściwie poranka. Przy drewnianym stole,
tym samym, przy którym siedzieli zaraz po aresztowaniu Thomasa, zasiadły trzy
osoby. Jedna z nich miała swoje tajemnice, które dziś miały zostać raz na
zawsze ujawnione.
- Powiedz nam wszystko.
Louise czuła się jak w pułapce. Pułapce
własnych uczuć, z których każde było silniejsze od poprzedniego. Nie miała
jednak wyboru, bo jednego była pewna: chciała ratować Thomasa za wszelką cenę,
tak jak on postanowił uratować ją.
- Sama wiesz, jak to się zaczęło- szepnęła
zachwianym głosem – Nie bez powodu tak zareagowałaś, gdy Thomas ci mnie
przedstawił. Mario przysłał mnie do Austrii z konkretnym zadaniem- miałam
zdobyć zaufanie Morgensterna i dosypać mu środków dopingujących.
Kofler nie był zdziwiony, tym co
usłyszał. Mia natomiast pobladła gwałtownie, jednak dłoń Andreasa zaciśnięta na
jej nadgarstku powstrzymała ją przed gwałtowną reakcją.
- To była zemsta- kontynuowała Braunn –
Thomas płacąc za ciebie kaucję i wywożąc do Austrii, zabrał mu ciebie-
popatrzyła na Engel- Dlatego on postanowił zabrać mu karierę.
- Więc co się stało?- rudowłosa
poderwała się z krzesła i zbliżyła się do niej z zaciętą miną – Obudziły się w
tobie ludzkie uczucia? Litość?- warknęła
- Nie.
Louise zakryła twarz w dłoniach, a jej
ciałem raz po raz zaczął szarpać zduszony szloch. To wszystko było trudniejsze,
niż myślała. A przecież musiała opowiedzieć o tym wszystkim co najmniej raz i
to w nie tak przyjaznych warunkach.
- Zakochałam się- szepnęła po chwili –
Pokochałam Thomasa, chociaż wcześniej reagowałam na coś takiego zwykłym
śmiechem. Byłam profesjonalistką, tak jak kiedyś ty, Mia i nie nawiązywałam
bliższych relacji z „ofiarami”. Tym razem było inaczej. Nie potrafiłam zrobić
czegoś tak podłego Thomasowi. Dlatego powiedziałam mu o wszystkim.
Nastała przeraźliwa cisza, zagłuszana
jedynie przez miarowe tykanie zegara. Louise wzięła ponownie głęboki oddech.
- Wyznałam, kto mnie przysłał i kto miał
mi pomóc. Thomas chciał zgłosić to na policję.
- Dlaczego tego nie zrobił?
- Bo już wtedy byłam poszukiwana przez
amerykańską policję. Nie chciał mnie wydać, ale gdyby zaczęli dochodzenie w sprawie Innauera i
jego wspólnika, to nieuchronnie wpadliby na mój ślad.
- Dlatego poszedł z tym do Hoffera…-
dopowiedział Andreas, któremu wszystko nagle zaczęło układać się w jednolitą
całość z tym, czego dowiedział się od samego Thomasa.
- Hoffer nie chciał sensacji na początku
sezonu. Już od kilku lat jego opinia nie była najlepsza i gdyby wtedy wybuchł
skandal, byłby skończony. Dlatego kazał Thomasowi zapomnieć o całej sprawie i
nie zgodził się na jego prośbę.
Mia zaśmiała się ironicznie, nie mogąc
się powstrzymać.
- Czego chciał od niego Morgi?- zapytała
ruda, która czuła teraz, jak zalewa ją fala wyrzutów sumienia. Dlaczego niczego
nie zauważyła, dlaczego nie zauważyła, że przyjaciel miał problemy?
- Chciał, żeby Hoffer wpłynął na
Austriacki Związek Narciarski w sprawie zwolnienia Pointnera. To on był moim
wspólnikiem i miał dopilnować, aby w dniu, kiedy wsypię doping, Thomas został
wezwany na kontrolę antydopingową. Hoffer za żadne skarby nie chciał psuć
atmosfery wokół stawianej na piedestale kadry, jego ulubionego trenera. Nie
zgodził się.
- Wygląda na to, że ktoś podsłuchał ich
rozmowę- wychrypiał Andreas – Schlierenzauer od pewnego czasu zachowywał się
podejrzanie.
- Wydaje mi się, że Mario go zwerbował
po tym, gdy ja odmówiłam mu współpracy. Powiedział Pointnerowi, że Thomas będzie dociekał konsekwencji, a ten się wystraszył.
- Alex nigdy nie był przesadnie odważny-
wtrąciła się Mia.
- Właściwie to, że zabił Waltera było na
rękę Mario. Nie musiał szukać nowego sposobu zemsty, tylko wrobił we wszystko
Thomasa, ratując Pointnera, który został jego dłużnikiem.
- Dlatego powołał go do kadry- nieśmiało
zachichotał Andreas, chcąc rozładować napiętą atmosferę.
- Tamtego wieczoru, gdy zginął, byłam w
hotelu reprezentacji. Spotkałam się z Thomasem, a potem poszliśmy razem do jego
pokoju. Pamiętam tylko, że po kilku godzinach zasnęłam, a Thom obok mnie-
szeptała drżącym od emocji głosem Louise – Obudził nas czyjś krzyk. Pobiegliśmy
sprawdzić, co się stało… Tam…- zaszlochała ponownie, a kosmyk włosów opadł na
jej zaczerwienioną od łez twarz – Tam leżał Hoffer, z nożem w plecach. Thomas
kazał mi uciekać z hotelu, ukryć się. Wiedział, że za chwilę zjawi się policja
i będzie wszystkich przesłuchiwać. Za mną był wysłany list gończy przez te
wszystkie głupoty, które narobiłam w USA, współpracując z Mario. Posłuchałam go…
- A to jego oskarżyli!- krzyknęła
desperacko Mia i chwyciła Braunn za ramiona – To wszystko przez ciebie,
kłamliwa dziwko! To wszystko twoja wina!
Andreas siłą oderwał ją od dziewczyny.
- Ja pomagałem się jej ukryć- zwrócił
się do Mii – Błagał mnie o to.
Patrzyli teraz na siebie, nie wiedząc,
co robić.
- Przyjdę na jutrzejszą rozprawę i
wszystko powiem. Powiem, że byłam wtedy z Thomasem, że odmawiał zeznań dla
mojego dobra, powiem, że to Pointner zabił Hoffera!- łzy płynęły teraz po
policzkach Louise ciągiem, moczącjej koszulkę.
- Zamkną cię- wyszeptał Kofler.
- Wiem.
Światło zgasło. Ale dla jednej osoby
zaświeciła się nadzieja.
***
Zepsułam to wszystko. Miało być zupełnie inaczej, ale mam już serdecznie dość tego opowiadania, muszę się uczyć, więc jest to coś. Zaskoczone?
Przed nami jeszcze epilog, a mnie cały czas dręczy pragnienie, żeby kogoś tu jeszcze uśmiercić.
Czyli jednak Pointner... nie zaskoczyło mnie to specjalnie. Louise pokazała, że jeszcze ma w sobie ludzkie uczucia. Może i dobrze.
OdpowiedzUsuńUśmiercać? I tak już dużo w tym opowiadaniu cierpienia... ale pisz, jak chcesz, jak Ci jest wygodniej.
Pozdrawiam.
Nie ma zaskoczenia ;D Od tamtego rozdział z konferencją poszłam po rozum do głowy i odczepiłam się od Gregora :P Wtedy najbardziej podejrzany wydał mi się właśnie Alex. Tylko nie mogłam znaleźć powodu, dla którego miałby zabijać Hoffera. Jak w tym wszystkim maczał palce, ale czytając właśnie ten rozdział przypomniałam sobie, że coś kiedyś było tam o środkach antydopingowych i, że to właśnie Louise miała ich dosypać.
OdpowiedzUsuńLogika kryminałów - rozwiązanie zawsze jest proste i pod twoim nosem, ale ty i tak do niego nie dojdziesz, bo przeoczasz najważniejsze fakty :P
Ale dzięki, że mogłam wysilać swoje szare komórki :)
weny :*
Ten moment, gdy coś zje twój komentarz...;_; no nie ważne
OdpowiedzUsuńWiększość rzeczy nam się wyjaśniła, a raczej wszystko się wyjaśniło. Na miejscu Mii poważnie zastanowiłabym się nad uszkodzeniem Koflera ca tę pomoc Louise -,- Co do uśmiercania to skoro już musisz to robić, to błagam niech to będzie Mario albo Braunn ;c
Idę na kolanach do Willingen, albo raczej od razu do Soczi, bo na kolanach może mi to trochę zająć, kajać się przed Koflerem, że choć przez moment go podejrzewałam. Przepraszam Andi!
OdpowiedzUsuńAlex... w sumie on najbardziej - po Gregorze - pasował do opcji tchórza i pachołka, ale jakoś nie mogłam uwierzyć, że dorosły facet tak boi się dzieciaka - sorry Mario, ale przy Alexie to ty masz jeszcze mleko pod nosem - a tutaj jednak pan pointer. Szumowina do kwadratu. Podła, kłamliwa i tchórzliwa szumowina - choć w sumie on tylko Hoffera sprzątnął. Kolejnego pajaca, który myśli tylko o swoim bogatym, tchórzliwym tyłku. Nie chce skandalu w skokach! Co za stwory potwory! Przez które niewinny człowiek siedzi w więzieniu. A gryyyyyyy!
Ok, już się wyzłościłam na nich.
Przechodzę dalej. Louise... nie ufałam jej za bardzo, nie przepadałam za nią i jakoś tak czułam, że to przez nią, ale nie sądziłam, że tak bardzo przez nią. To że Thomas chciał ją chronić to w sumie wiedziałyśmy od początku, to że swoją miłością dobiła Morgiego, zamiast mu pomóc, wyszło nieco wcześniej... i chyba właśnie dlatego w tym rozdziale jakoś tak przestałam mieć do niej pretensje. Wręcz zrobiło mi się jej szkoda. Ona po prostu chciała być zwyczajną dziewczyną, chciała poznać to cudowne, niesamowite uczucie. Chciała być z Thomasem. Jeśli to grzech, to dostała bardzo surową pokutę za niego. Morgi jeszcze większą - bo musiał wybierać on w więzieniu, czy jego ukochana w więzieniu. Niewinny człowiek nie powinien podejmować takich decyzji - słyszysz Alex, ty szumowino ostania? Cieszę się, że mimo wszystko Louise postanowiła wyznać prawdę, choć na razie tylko tej dwójce, która nawet jeśli nie wiedziała, to domyślała się prawdy. Zastanawia mnie tylko to światło na końcu - czy to była metafora, czy ono zgasło naprawdę i wydarzy się coś złego? Nie, chyba nie pozwolisz, ale prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego, a Morgi zgnił w więzieniu. Prawda? To co usłyszeli Mia i Andi musi usłyszeć sąd, żeby Thomas mógł być wolny. Nie widzę innej możliwości - choć lubię nie happy endy, więc zgodzę się na wszystko, co nam zaserwujesz w epilogu.
No i jakby tak się wpatrzyć w to wszystko, w pobudki Mario, to można powiedzieć, że nie tylko Louise jest winna niedoli Thomasa. W pewnym sensie Mia też, a raczej obsesja Maria na punkcie dziewczyn, a w szczególności na Thomasa odbierającego mu dziewczyny. Tylko Mario przesadził w swojej zemście. Już sama próba odebrania Thomasowi kariery w odwecie za odebranie mu Mii była chora, ale pozbawienie go wolności, doprowadzenie do takiego stanu? Mario chyba powinien lekarza odwiedzić, a te jego pachołki zaraz za nim. Przerażające do czego może doprowadzić zawiść. Thomas z całą pewnością nie zasłużył na to wszystko.
A tak na koniec powiem, że uwielbiam relację Mii i Koflera. Chciałabym zobaczyć ich razem na końcu.
No i jeśli ma być jakiś trup to tylko Pointer! Yszzzz ten facet działa mi na nerwy w każdym możliwym wydaniu.
Czekam na epilog :)
Ja to się mogę podpisać rękami obiema (gdybym umiała ładnie pisać lewą) bo w zasadzie ze wszystkim się zgadzam :D
UsuńNie napisałabym tylko że "przesadził z zemstą" - bo to by częściowo go usprawiedliwiało, że gdyby nie przesadził to by było ok. Nie. Żadna zemsta nie byłaby ani trochę dobra i nie przesadził, po prostu od początku mu odbiło.
Ja chyba nie chcę trupów. Wystarczy.
Nie usmiercaj nikogo ;c
OdpowiedzUsuńA wiec Pointner. A to gnida dworska pffff. Biedny Morgi.ilez on wycierpial ;c wiedzialam ze jest niewinny. Szkoda ze to koniec ;c mam nadzieje ze cos jeszcze stworzysz z Morgim ;D
Czekam na epilog ;)
Inszaaaa
bardziej oryginalnie już się nie dało :) przeczytałam wszystkie części z zapartym tchem, chociaż powinnam uczyć się na sprawdzian, ale absolutnie było warto! jedyne, czego żałuję, to że trafiłam tu tak późno. Pointner zabójcą Hoffera, kto by pomyślał! przecież Walter zachowuje się na zawodach jak marionetka w rękach Alexa. mam nadzieję, że Louise nie stchórzy i wyzna prawdę przed sądem, bo gdy czytam fragmenty opisujące pobyt Thomasa w więzieniu, to czuję, jak łzy cisną mi się do oczu.
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się epilogu :)
Tylko to, że uważam za Poitnera osobę pozbawioną uczuć i nawet w Jego współczuje mu nie wierzę, podejrzewałam Andreasa. Oj, Andi, wybacz mi!
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz kogoś uśmiercić to proponuję Poitnera! Śmierć, za śmierć. Bez przebaczenia. Jeśli Lousie do wszystkiego się przyzna, zostanie skazana, Thomas będzie na nią czekał? A ja miałabym takie małe marzenie, żeby Morgenstern dowiedział się za jaką cenę ten prawnik go broni, w końcu Miia się dla niego tak poświęciła, chociaż też była jedną z przyczyń, uruchomiła całą tą lawinę. Nie ma on szczęścia do kobiet, o nie!
Co za szmata!
OdpowiedzUsuńI w przeciwieństwie do Mii nie mówię tego o Louise, tylko o Pointnerze. W sumie już po poprzednim rozdziale stwierdziłam, że to najlogiczniejsza i gdy wykluczyłaś Gregora (apropo tak zupełnie na boku ciekawe, dlaczego on wlazł w to wszystko. Przypuszczam, że to było bierne pragnienie udupienia Morgiego, bez żadnej wiedzy o sprawie). Ale jak już go wykluczyłaś- wracając, a Kofi wydał się zbyt szczery i przyjacielski to został tylko Alex.
Co za gnojek. Usprawiedliwienie, że bał się młodocianego przestępcy mi zdecydowanie nie wystarcza.
Skrzywdził niewinnego człowieka, który był w stanie poświęcić dla miłości wszystko.
Miłość to chyba na serio taki rodzaj choroby psychicznej...
Ufam, że Morgi z tego wyjdzie, bo w końcu nie jeden już nigdy nie poradzi sobie po przebywaniu za kratkami i to jeszcze niewinnie.
Powiem jedno, niech on będzie szczęśliwy. On, Mia i Andi.
Jestem okrutna, ale jeżeli masz śmiertelne pomysły to reszty bohaterów nie będzie mi bardzo szkoda.
A i przychylam się do ciekawości przedmówczyni, co by było gdyby Thomas zrozumiał historię z adwokatem.
Dziękuję Ci za tą historię, choć na podsumowanie przyjdzie jeszcze czas;)
Pozdrawiam i weny:*
Uśmiercić jeszcze kogoś? matko, aż tak masz dość tego opowiadania? ;c
OdpowiedzUsuńNo w sumie to spodziewałam się Pointnera, chociaż nie do końca tak to sobie wszystko ułożyłam w głowie. Jeszcze tylko epilog... Nooo, ciekawa jestem ile Louise dostanie lat za kratkami ;3 Zobaczymy, zobaczymy...
Aha. Ja też powinnam się teraz uczyć, a nie siedzieć przed komputerem, ale przez przypadek znalazłam to opowiadanie i przeczytałam ciurkiem wszystkie rozdziały. I żałuję, że dopiero teraz na nie trafiłam, tuż przed samym epilogiem, bo jest, no nie wiem... fantastyczne?
OdpowiedzUsuńWreszcie coś nowego, oryginalnego, nietuzinkowego i pochłaniającego. Prawdziwy szacun za wykreowanie tak alternatywnej rzeczywistości. Te postacie, ich charaktery, tło, akcja, sposób pisania... Ja jestem zachwycona. :)
Nie wiem, czego mogę spodziewać się po epilogu, bo z rozdziału na rozdział udowadniałaś, że potrafisz zamieszać fabułą. Mimo wszystko czekam i jestem pewna, że czymś zaskoczysz.
A w międzyczasie zapraszam do siebie. Na razie jest tylko prolog, może niezbyt długi i ciekawy, ale jakbyś miała czas i ochotę, to wiesz. :)
www.the-shattered-ones.blogspot.com/
Pozdrawiam ciepło! :D
Pointner?! W sumie to każdy go podejrzewał, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć w to, że Pointner mógłby być do tego zdolny. Wszystko w sumie na to wskazywało, ale tak jakoś nie mogłam w to uwierzyć.
OdpowiedzUsuńAle z niego okropna świnia... Zabił Waltera, a do więzienia trafił Thomas, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i o nieodpowiednim czasie. I nic nie powiedział, bo chciał chronić Louise...
No aż szkoda mi słów na takich okropnych ludzi jak Alex. On ogólnie wydawał się być dziwny, ale aż do takiego stopnia? W sumie to zawsze tak jest, że wszystko wydaje się być pogmatwane, a koniec jest zawszy łatwy do rozwiązania i jak się tak analizuje wszystko, każdą część i do głowy przychodzi tylko jedno proste: "no racja".
A Louise... Szczerze powiedziawszy już nie wiem, co o niej sądzić. Na początku miała tylko dosypać mu tego środka antydopingowego, a potem się w nim zakochała... Bywa i tak. Nigdy nie zaznała prawdziwej miłości, i w końcu gdy miała kogoś zniszczyć, obudziły się w niej inne uczucia niż tylko nienawiść, i chęć dopiekania innym.
A teraz ona trafi do więzienia?
Andreasa chyba raczej nie podejrzewałam, nie pasował mi na mordercę, bo to on (wyjaśnienie mega).
A Gregor we wszystkich opowiadaniach ma największe ego ze wszystkich, jest chamski i nieodpowiedzialny, więc tutaj u Ciebie, byłoby za dużo. Tylko po co się w to pchał? Chciał zniszczyć Thomasa, żeby on mógł być tym najlepszym? Pewnie tak.
Pozdrawiam!
Słuchaj, miśku
OdpowiedzUsuńja bym była zaskoczona każdym rozwiązaniem, więc tym też jestem. I czytałam ten rozdział, ba, pochłaniałam go po prostu jednym tchem.
Louise jednak jest człowiekiem. To mi się jakoś wyryło w pamięci, że zakochała się w Thomasie. Nic dziwnego zresztą.
Andi mnie rozwalił - wiadomo już dlaczego Pointner powołał Innauera. Że też ja o tym nie pomyślałam. Przecież to beztalencie normalnie nigdy by się do kadry nie dostało. No ale ja już mówiłam, że nie mam ani grama zmysłu dedukcji. Za to Ty to opowiadanie stworzyłaś perfekcyjnie.
Kocham Cię, słońce i czekam niecierpliwie na epilog!
(i może jednak już nikogo nie zabijaj, hmm?)
buźki :**